Między okazją a przymusem. Kiedy spożywanie alkoholu zaczyna być uzależnieniem??

Opublikowano w 30 czerwca 2025 22:32

Temat alkoholu i uzależnień jest dobrze znany z kampanii społecznych, mediów i przestrzeni edukacyjnej. Jako psycholog praktyk, towarzysząc osobom, które zmagają się z różnymi trudnościami, chciałabym przybliżyć  nieco mniej oczywistą, ale bardzo istotną kwestię – różne style picia alkoholu i ich wpływ na zdrowie psychiczne, emocjonalne i relacyjne.

Społeczne myślenie o alkoholu jest często oparte na prostym podziale: albo ktoś ma problem, albo nie. Albo jest “alkoholikiem”, albo pije “normalnie”. Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Alkohol nie pojawia się w życiu człowieka nagle jako problem – jego nadużywanie to proces, który często rozwija się stopniowo, niezauważenie. Różne wzorce picia, choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niegroźne, mogą z czasem prowadzić do coraz poważniejszych konsekwencji – zarówno fizycznych, jak i psychicznych.
W psychologii i medycynie uzależnień wyróżniamy cztery podstawowe style używania alkoholu: picie o niskim poziomie ryzyka, picie ryzykowne, picie szkodliwe oraz uzależnienie. Każdy z nich charakteryzuje się określoną częstotliwością, motywacją i skutkami dla zdrowia oraz funkcjonowania społecznego. Wszystkie cztery stanowią pewnego rodzaju kontinuum.
Picie o niskim poziomie ryzyka to taki sposób spożywania alkoholu, który nie przekracza norm uważanych za względnie bezpieczne dla zdrowia. Według aktualnych zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia, dopuszczalna tygodniowa dawka alkoholu to dwa małe piwa tygodniowo lub dwa kieliszki wina w weekend dla kobiety. Dla mężczyzn ta granica jest podwojona – np. cztery piwa lub cztery kieliszki wina tygodniowo. Kluczowe są również dni abstynencji – przynajmniej dwa dni w tygodniu powinny być całkowicie wolne od alkoholu. Co ważne, alkohol w tym modelu nie służy regulowaniu emocji, nie pojawia się w odpowiedzi na stres czy napięcie.
Picie ryzykowne to wzorzec, w którym ilość lub częstotliwość picia przekracza bezpieczne normy, ale jeszcze nie dochodzi do wyraźnych szkód zdrowotnych czy społecznych. Może to być regularne picie kilku drinków po pracy, cotygodniowe „odcięcie się” na imprezie, czy picie w samotności w sytuacjach stresu. Osoba na tym etapie zazwyczaj nie dostrzega problemu, ponieważ funkcjonuje „normalnie” – pracuje, dba o rodzinę, wypełnia obowiązki. Niemniej jednak ryzyko rozwoju uzależnienia znacząco wzrasta, a psychiczne i fizjologiczne skutki zaczynają się kumulować, choć mogą być jeszcze niezauważalne.
Picie szkodliwe to moment, w którym alkohol zaczyna wywoływać już konkretne szkody – w zdrowiu, psychice, relacjach. Pojawiają się częste poranne kacówki, wahania nastroju, spadki koncentracji i pogorszenie jakości snu. Alkohol może nasilać lęk, zaburzenia depresyjne, drażliwość, a także wpływać negatywnie na relacje zawodowe i rodzinne. Coraz częściej picie staje się sposobem na regulację emocji, odreagowanie trudnych sytuacji czy tłumienie napięcia. Alkohol zaczyna pełnić funkcję „leku” – choć nie leczy, a wręcz przeciwnie, pogłębia problemy.
Uzależnienie to najbardziej zaawansowany etap. Alkohol przestaje być wyborem – staje się przymusem. Osoba traci kontrolę nad ilością i częstotliwością picia. Pojawia się silna potrzeba spożycia alkoholu, a życie zaczyna być organizowane wokół możliwości napicia się. Towarzyszy temu często zaprzeczanie, poczucie wstydu, wycofanie społeczne, stany depresyjne, a niejednokrotnie – samotność. Warto dodać, że wiele osób uzależnionych funkcjonuje na wysokim poziomie – mają pracę, rodzinę, obowiązki. Są to tzw. osoby wysokofunkcjonujące, których otoczenie często nie podejrzewa o istnienie problemu alkoholowego. Tym bardziej łatwo przeoczyć moment, w którym coś, co miało być tylko chwilowym wsparciem, staje się trwałym mechanizmem ucieczki.
W pracy terapeutycznej bardzo często spotykam osoby, które nie zgłaszają się na konsultację z powodu picia, ale z powodu objawów: lęku, bezsenności, depresji,    problemów w relacjach, chronicznego napięcia.
W rozmowie często okazuje się, że alkohol pojawia się w ich życiu regularnie – jako sposób na odreagowanie lub ucieczkę. Niestety, alkohol nie rozwiązuje tych problemów – pogłębia je. Zaburza regulację emocjonalną, pogarsza jakość snu, obniża nastrój, zwiększa podatność na impulsywne i destrukcyjne zachowania. W dłuższej perspektywie może prowadzić do nasilania myśli rezygnacyjnych, a nawet samobójczych.

Szczególnie niepokojący jest wpływ warunków emigracyjnych na wzorce picia. Praca za granicą często wiąże się z osamotnieniem, brakiem sieci wsparcia, trudnościami adaptacyjnymi, a jednocześnie – z dobrym statusem materialnym i brakiem kontroli społecznej. W takich warunkach alkohol staje się łatwo dostępnym „regulatorem emocji”. Komfort picia może być długo utrzymywany, co zwiększa ryzyko rozwoju problemów i trudności w ich wczesnym rozpoznaniu.
Dlatego uważam, że warto rozmawiać o tym temacie otwarcie. Wiedza i refleksja nad własnym wzorcem picia to pierwszy krok do zmiany. Dobrze jest zadać sobie pytania: jak często sięgam po alkohol? W jakich sytuacjach? Czy potrafię spędzać czas bez niego? Czy picie ma wpływ na mój nastrój, relacje, zdrowie? Co jest pierwotną przyczyną mojego pogorszonego samopoczucia? Czy istnieje zależność miedzy moją skutecznością a piciem.
Zrozumienie procesów i relacji podczas rozmowy terapeutycznej może być pierwszym krokiem do poprawy jakości życia.

Zachęcam do wspólnych poszukiwań zdrowych rozwiązań.

Anna Mackiewicz, psycholog, terapeuta uzależnień.

Dodaj komentarz

Komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.