Pracując jako polonista - logopeda w Szwajcarii, coraz częściej spotykam się z dziećmi, które nie tylko mają trudności z mową, ale przede wszystkim są zagubione – emocjonalnie i językowo. To zagubienie często zaczyna się od dorosłych: rodziców, którzy sami nie są pewni, czy emigracja była dobrą decyzją, nie wiedzą, gdzie szukać specjalistycznej pomocy, ani jak poruszać się w obcym systemie edukacji i opieki zdrowotnej.
Wielu moich małych pacjentów uczy się jednocześnie dwóch lub trzech języków – niemieckiego, angielskiego, a w domu często polskiego. Niestety, nauka wielu języków bez solidnych podstaw w języku ojczystym (tzw. Muttersprache) prowadzi do zamieszania. Dzieci mieszają słowa, nie potrafią dobrze wyrazić emocji w żadnym języku, a ich rozwój mowy jest opóźniony.
Różnice w systemach edukacyjnych też nie pomagają. Szwajcarska szkoła działa inaczej niż polska – nacisk na indywidualność, brak presji ocen i bardzo różne tempo nauczania mogą być dla polskich dzieci szokiem.
Co gorsza, wsparcie logopedyczne nie jest tu tak łatwo dostępne, jak w Polsce. W wielu kantonach potrzeba specjalnego skierowania, długiego oczekiwania, a terapia często bywa ograniczona czasowo i językowo – nie zawsze uwzględnia wielojęzyczne tło dziecka.
Jako logopeda staram się nie tylko wspierać dzieci, ale też być przewodnikiem dla rodziców. Wierzę, że im lepiej rodzic rozumie potrzeby swojego dziecka i otaczający system, tym szybciej znajdzie lepszą drogę do poprawy. Kluczowe jest, by nie zaniedbywać języka ojczystego – to fundament, na którym można budować kolejne języki i kompetencje.
Zachęcam rodziców, by nie bali się pytać, szukać i działać. Wspólnie możemy pomóc dzieciom odnaleźć ich własny głos – w każdym języku.
Autor: Magdalena Rybak, polonista, logopeda, mama dwóch żuczków na emigracji

Dodaj komentarz
Komentarze